Oświatowy parytet
Prawdą jest, że takie pojęcia, jak „edukacja równościowa”, „wolna i równa edukacja”, czy też „edukacja niedyskryminacyjna”, nie są dobrze rozumiane przez ludzi edukacji i szeroko rozpropagowane w polskim społeczeństwie. Jeśli jednak już się z czymś ludziom kojarzą, to z równouprawnieniem płci i feminizmem. A z czy się kojarzy parytet? Co to jest i czy jest pożądany parytet oświatowy?
Parytet - dosłownie znaczy tyle co równia, tj. stosunek między jednostkami monetarnymi różnych krajów wg ich wagowej zawartości kruszcu (Kopaliński W., Słownik wyrazów obcych …). Z łaciny - paritas, paritatis - znaczy równość. O jaką równość chodzi w szkole, a o jaką w polityce, sejmie, zarządzaniu ludźmi, czy innych dziedzinach społecznego życia?
Polityczny parytet
Premier Donald Tusk jest zwolennikiem parytetu 50%, ale mówi, że ma świadomość, że w PO jest pod tym względem w mniejszości. Prezydent Lech Kaczyński opowiedział się w mediach za parytetem kobiet w sejmie w wysokości 30%.
W mediach słyszałem, że we Francji jest parytet płciowy ustalony na 50%, a w jej parlamencie jest obecnie tylko 18% kobiet. Na Słowacji jest parytet ustalony na 33%, a w jej parlamencie jest jedynie 14% przedstawicielek płci pięknej. A ile jest kobiet w polskim sejmie? (jest 20%) Co jest więc z tym parytetem płciowym? Komu on jest i gdzie tak naprawdę potrzebny? Przecież np. posłów do sejmu wybierają wyborcy. A może by tak wprowadzić parytet:
- alfabetyczny, wg pierwszych liter nazwisk?
- albo wg koloru włosów ludzi, tj. dla blondynek i blondynów tyle, dla rudych tyle itp.?
- albo społeczny, wg społecznego pochodzenia posłów czy nauczycieli w szkole?
- a może wg poziomu inteligencji emocjonalnej? - Czysta paranoja!
Równa i wolna edukacja
W środowisku oświatowym sporo dyskutuje się ostatnio o równej edukacji i wolnej od dyskryminacji oraz potrzebie wyrównywania edukacyjnych szans uczniów. W szkołach jest to często zabieganie o dodatkowe fundusze na prowadzenie zajęć pozalekcyjnych. To nie wyczerpuje tematu, bo przede wszystkich chodzi o równe traktowanie uczniów, nauczycieli itp.
W naszych szkołach jest ponad 80% nauczycielek - to wyraźna nierówność. Myślą i działają przecież one w swoisty dla kobiet sposób. A w życiu społecznym są przecież zupełnie inne proporcje płci. W rodzinie zwykle także. Czy młodzież, w szczególności gimnazjalna, potrzebuje w szkole kobiecej głowy i ręki? Czy jest to pożądane, nie tyle dla czystości reguł działania, ale przede wszystkim dla dobra uczniów i racjonalnego wychowania? Czy edukacji potrzebny jest płciowy parytet? Czy współczesna szkoła powinna upowszechniać kobiecy sposób myślenia i działania?
Dyskryminacja chłopców w szkole
Z wieloletnich badań prof. Wojciecha Pisuli, ujawnionych w 2007 roku, wynika, że obowiązujący w polskiej szkole system pracy i ocen wyraźnie preferuje dziewczęta, ponieważ kładzie nacisk na systematyczność, cierpliwość, grzeczność, spokój na przerwach. Chłopcom trudno się do tych wymogów dostosować, zwłaszcza w okresie dorastania, gdy rozpiera ich energia. Poza tym zdecydowanie lepiej radzą sobie z konkretnymi projektami, wymagającymi dużej mobilizacji, niż z systematyczną nauką.
Z ww. badań wynika, że nauczyciele w szkole, ale także rodzice, powinni wiedzieć, że nieco inaczej przebiega socjalizacja chłopców niż dziewcząt. Tym pierwszym po prostu trzeba poświęcić nieco więcej uwagi niż dziewczętom. Ważne jest, aby odrzucić myślenie stereotypowe w wychowaniu – twierdzi prof. W. Pisula. A takich szkolnych stereotypów przecież nie brakuje.
O wyraźnej dyskryminacji chłopców w polskiej szkole świadczy wiele spraw, np. mówią o tym choćby dane z najnowszego rocznika statystycznego. Wg niego blisko 70% uczniów szkół zawodowych i technicznych to chłopcy. Tymczasem na poziomie szkół ponadgimnazjalnych dziewczęta stanowią ponad 60% ogółu uczniów. Podobna proporcja jest na studiach. Te dane świadczą, że już na poziomie szkoły średniej znaczna część zdolnej młodzieży męskiej traci bezpowrotnie szanse na dalszą edukację - twierdzi prof. W. Pisula (2007).
Deficyt spodni w szkole
Już szereg razy podnoszono problem parytetu nauczycielek i nauczycieli w szkołach. 5 lat temu Ewa Miłoszewska i Iza Kujawska (2004) w „Głosie Nauczycielskim” alarmowały, że w szkole występuje deficyt spodni. Prawdą jest, że 10 lat reformy zmieniły polską szkołę, ale z pewnością pod jednym względem nie zmieniły nic – ponad 80% kadry nauczycielskiej to kobiety. I choć tak naprawdę wielu mężczyzn widzi się w roli nauczyciela i wychowawcy, szerokim łukiem omijają ten zawód. Negatywne skutki sfeminizowania polskiej oświaty najdotkliwiej odczuwają uczniowie. Może więc parytet wprowadzić najpierw tam, gdzie jest bardzo potrzebny?
(Notka o autorze: dr Julian Piotr Sawiński, nauczyciel konsultant Centrum Edukacji Nauczycieli w Koszalinie)
więcej:
http://www.edunews.pl/index.php?option=com_content&task=view&id= 846&Itemid=1