Wszyscy, którzy uważają, że nauczanie przez komórkę to fanaberia czy najwyżej moda, powinni zastanowić się nad zmianą zdania. Kilka tygodni temu w Waszyngtonie odbyła się pierwsza w historii konferencja w całości poświęcona korzyściom, jakie już przyniosło wykorzystanie telefonów komórkowych w edukacji. Według niektórych to nie trend – to przyszłość kształcenia.
W czasie, kiedy w Polsce debatuje się nad ewentualnością zakupów laptopów dla uczniów, a media rozwodzą się nad zagrożeniami czyhającymi w Internecie, Amerykanie organizują już pierwsze konferencje na temat roli mobilnej edukacji. Smart phony i inne przenośne urządzenia na tyle zagościły w plecakach uczniów i studentów, że ich zastosowanie w kształceniu wydaje się naturalną konsekwencją. Jednocześnie, żeby uznać je za kolejne narzędzie stosowane w kształceniu, trzeba również stworzyć całościową metodyczną koncepcję tego, jak zaadaptować nowoczesną technologię do szkolnych warunków, żeby jak najlepiej korzystać z jej dobrodziejstw. Prelegenci konferencji zastanawiali się, jak takie metody pracy pomogą uczniom osiągać lepsze wyniki w testach kompetencji i podnosić swoje umiejętności. Według Julie Evans z Project Tomorrow, uczniowie zapytani o to, co najbardziej chcieliby mieć odpowiadają – laptopa. Powodem nie jest wyjątkowość tego urządzenia, ale kontrola nad własną wiedzą, którą im daje. A przecież, jak zapewniała Evans, podobne możliwości dają również telefony nowej generacji, które są dużo tańsze. Uczniowie mogą używać ich swobodnie – kiedy chcą i gdzie chcą, trochę jakby dostali laptopy, ale pomniejszone do rozmiarów, pozwalających zmieścić je w kieszeni. A co istotne, telefony są urządzeniami bardzo spersonalizowanymi.
Mobilne nauczanie
Czym jest faktycznie mobilne urządzenie? Można je określić jako skrzynkę z cyfrowymi narzędziami, którą zawsze mamy przy sobie. Dzięki temu uczniowie mogą mieć nieograniczony dostęp do zasobów informacyjnych i pomocy, które sami stworzyli. Według prof. Elliota Solowaya z Univeristy of Michigan, twórcy oprogramowania do komórek upodabniającego je trochę do pecetów, nauczanie mobilne:
1.
zapewnia dużą skalę: dzięki połączeniu głównych funkcji komputerów osobistych z zasobami internetowymi, smart phony naprawdę dają uczniom możliwość nauki gdziekolwiek i kiedykolwiek.
2.
jest rozwojowe: ponieważ większość uczniów i tak ma już komórkę, lub inne bardziej zaawansowane narzędzie, rodzice mogą je kupować, a szkoła zainwestuje jedynie w oprogramowanie. Uczniowie wolą przenośne urządzenia od laptopów, bo łatwiej je zabierać ze sobą. Kolejnym wyzwaniem jest jeszcze stworzenie planu wprowadzenia edukacji mobilnej do programów nauczania.
3.
jest unikalne: nauka za pośrednictwem komórek tworzy zupełnie nowe możliwości, szczególnie jeżeli chodzi o komunikację za pomocą blogów i wszelkie działania zakładające wysyłanie wiadomości tekstowych.
Soloway i jego naukowcy stworzyli nawet specjalne oprogramowanie, które pozwala przekształcić smart phony w wirtualne pecety. „Mobile Learning Environment” (MLE) testowane jest obecnie w szkole podstawowej w Teksasie. Jak na razie pozwala m.in. na przeszukiwanie Internetu, odtwarzanie animacji i używanie takich programów jak Word czy Excel. Możliwości techniczne to jednak tylko jeden aspekt rozwoju mobilnej nauki. Warto przy tej okazji zadać sobie kluczowe pytanie – po co właściwie istnieje szkoła? Jak dotąd powtarzano jak mantrę, że jest to instytucja służąca przekazywaniu uczniom informacji. Ale czasy się zmieniły, a uczniowie czerpią wiedzę również z Internetu, jak i wielu innych źródeł. Jaką rolę odgrywa w takim razie szkoła? Powinna zamiast dostarczania zwykłych informacji, zapewniać uczniom możliwość uczestnictwa w zadaniach opartych na współpracy, w których same informacje stanowią tylko podstawę, a nie cel sam w sobie. Tam też łączyć powinny się drogi rodziców, uczniów i członków wspólnoty lokalnej.
Jak to działa w praktyce?
W Stanach Zjednoczonych prowadzone są już pierwsze pilotażowe programy wykorzystania smart phonów. Prowadzone są w Północnej Karolinie i według nieoficjalnych doniesień poprawiły wyniki matematyczne uczniów o 20%. Ten projekt, o nazwie K- Nect, rozpoczął się w roku szkolnym 2007/2008. Jego celem była poprawa umiejętności matematycznych uczniów dziewiątej klasy (polska druga gimnazjum), którzy nie posiadali w domu dostępu do Internetu lub był on utrudniony, pochodzili z ubogich rodzin i odstawali poziomem wiedzy matematycznej od rówieśników. Wybrani uczniowie otrzymywali smart phony ze specjalnym oprogramowaniem oraz dostęp do bezprzewodowego Internetu w szkole i w domu. Dzięki temu mogli korzystać z materiałów dostosowanych do tematu i celu bieżącej lekcji, jak również poradzić się wirtualnych asystentów, jeżeli mieli problem ze zrozumieniem treści. Projekt, który jest częścią światowej inicjatywy na rzecz popularyzacji bezprzewodowej nauki, Wireless Reach, zakładał oprócz celów edukacyjnych, również wyrównanie szans edukacyjnych młodzieży z trudnych środowisk.
Oczywiście cały system jest monitorowany tak, żeby uczniowie nie mogli pogwałcić zasad użytkowania darmowego sprzętu. Jak wyjaśniła Suzette Kliewer, nauczycielka matematyki w wybranej do projektu szkole: „Nauczyciele mogą przeczytać każdą wiadomość tekstową, którą wyślą uczniowie, przeczytać każdy post na blogu i przejrzeć zasoby informacyjne przechowywane w telefonie. Zresztą, jeżeli uczeń naruszy zasady, oprogramowanie pozwala na natychmiastowe odcięcie jego telefonu”. Kliewer opowiedziała również o tym, z czego mogą korzystać uczniowie. Przede wszystkim mają dostęp do eContent (czyli bazy danych). Oprócz tego, dzięki telefonom mogą m.in. dodawać wpisy na blogu, tworzyć filmy wideo, robić zdjęcia, tworzyć notatki, używać Windows Media Player czy PowerPointa.
Kiedy uczniowie skończą wypełniać testy, wszystkie dane są zapisywane i przechowywane, żeby nauczyciel mógł mieć do nich ciągły dostęp. Oprócz tego oprogramowanie pozwala nauczycielom na monitorowanie aktywności uczniów w czasie rzeczywistym, przygotowywanie testów, multimediów oraz notatek. Większość z nauczycieli, którzy mieli możliwość pracy tą metodą doceniła to, że nie tylko pomaga ona w polepszeniu wyników naukowych, ale również doskonali umiejętności komunikacyjne uczniów, które mogą potem wykorzystać w klasie.
Wyzwania
Projekt nie pozbawiony jest oczywiście pewnych trudności, które trzeba będzie przełamać w czasie szerszego wdrożenia. Po pierwsze, nie każdy nauczyciel nadaje się do pracy tą metodą. Wymaga ona niemałej wiedzy, jak włączyć naukę wspomaganą telefonami do ogólnego programu nauczania, a przygotowanie materiałów zajmuje dużo czasu. Tom Graves, prezes firmy zajmującej się technologią edukacyjną, The Greaves Group, stwierdził, że najważniejszą kwestią, o którą należy się martwić, są nie same urządzenia, ale sposób, w jaki są używane i włączone do głównego edukacyjnego nurtu. Zauważył on, że: „Liczba użytkowników laptopów wzrasta o 20% rocznie, netbooków o 100%, a jeżeli chodzi o smart phony, to zyskują one nowych użytkowników, ale nie wśród uczniów, lecz kadry oświatowej. Jest wiele przyczyn takiej sytuacji. Może być ona spowodowana tym, że takie urządzenia są często zabronione w szkołach, ale również większość telefonów nie była zaprojektowana z myślą o edukacji” - wyjaśniał Graves.
Poza tym kontrowersje wzbudza potencjalna możliwość wykorzystywania smart phonów przez uczniów do działań niezgodnych z zasadami projektu. Pokusa może być dość duża. Z drugiej strony, otwarta polityka i jasne wyznaczanie zasad może pomóc w wyeliminowaniu nadużyć. Według uczestników konferencji podstawą jest tutaj zaufanie do młodzieży, która obdarzona większą autonomią, zazwyczaj zachowuje się bardziej odpowiedzialnie, niż w sytuacji rygorystycznej kontroli.
Głos w sprawie potencjalnych problemów zabrał również Keith Krueger, szef Consortium for School Networking: „Często mówimy, że technologia rozwiąże wszystkie problemy w naszych szkołach i przez to właśnie jej wprowadzanie kończy się porażką. (...)Nie można technologii wprowadzać do szkół, a potem budować dla niej ograniczeń. Nie można jej wprowadzać nie wiedząc co za jej pomocą chce się osiągnąć. Jakie umiejętności powinni posiadać uczniowie? Jak bezboleśnie włączyć technologię do programu nauczania? Telefony komórkowe nie rozwiążą problemów szkół, ale mogą stać się inspiracją, która pomoże rozwinąć w uczniach kreatywność”. Julie Evans dodała również, że dorośli i nauczyciele przede wszystkim muszą zdać sobie sprawę z tego, że nowoczesne urządzenia nie tylko przyciągają uwagę uczniów, ale też zwiększają ich produktywność: „Komórki mogą pomagać chociażby dzięki alarmom z przypomnieniem o pracy domowej, albo dzięki temu, że pozwalają uczniom na zgranie z sieci wykładów, na odwiedzanie portalu szkoły. Poza tym oferują większą kontrolę na procesem nauki… Uczniowie chcą być tak samo zorganizowani i wydajni jak dorośli, a telefony komórkowe mogą im w tym pomóc” mówiła. „Badania już trwają, pilotaże znajdują finansowanie. To już nie tylko moda – to przyszłość!”.
(Źródło: www.eSchoolnews.com)
http://www.edunews.pl/index.php?option=com_content&task=view&id= 644&Itemid=1&limit=1&limitstart=1 2009-03-17